Dzisiaj na deser marakuja, Deer Bear i ich Hop Daddy Passionfruit Raw NEIPA Uwielbiam tę etykietę, misiek jest jak żywcem wyciągnięty z Grand Theft Auto V
Raw czyli surowy, na początek sądziłem, że chodziło o owoce Marakui, jednak Michał z Chmielokracja wyprowadził mnie z błędu i teraz już wiem, że jest to reprezentant rzadko spotykanego stylu raw ale. Pozostaje mi wierzyć, bo nie mam żadnego punktu odniesienia. Brzeczka bez gotowania? Taki przedłużony hop stand? Brzmi intrygująco!
W butelce piwo jest idealnie przejrzyste, tak więc można przygotować taki blend, jak kto lubi… osad z dna jest w miarę neutralny. Liczyłem na to że będzie jak w Misty od Trzech Kumpli – Browar Lotny, gdzie butelka rozmieszana i nie rozmieszana to są dwa zupełnie inne piwa, ale tu widocznie tak miało być.
Aromat jest mocno cytrusowy i kto wie, być może jest tam też marakuja ale nie będę ściemniał – trochę zapomniałem, jak pachnie prawdziwa marakuja. Cień wspomnień z tropikalnych pobytów podpowiada mi, że pachnie jednak zdecydowanie inaczej niż Hop Daddy. Wiem jedno – może pamięć zapachu jest ulotna (nomen-omen), ale rozpoznam go zawsze i wszędzie. Tylko przywołać z pamięci nie potrafię Tutaj aromat jest dość spójny z zastosowaną trójcą Citra, Cascade, Mosaic i nic ponad to.
W smaku jest wyraźna, przedłużona, ale nie zalegająca goryczka. Ładne ciało, zdecydowana, kwaskowata soczkowość. I ta kwaskowatość przypomina mi trochę marakuję, bo prawdziwa, dojrzała, tropikalna marakuja oprócz tego że jest zabójczo słodka ma też pozostający w przyjemnej kontrze posmak kwaskowaty. Czy o to chodziło ekipie browaru?
Może tak. Może nie. Kto to wie.
Mi pasuje.
4/5
https://www.polskikraft.pl/…/browar-deer-bear-hop-daddy_4163
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze