Czaiłem się na nią już od dawna. Frela, czyli polskie szkło degustacyjne do piwa. Wzbudza dość skrajne opinie, od zachwytów po “a fuj ale brzydkie”, moje spotkanie z wersją festiwalową na #bgm6 było jednak na tyle sympatyczne, że postanowiłem spróbować. Szczególnie, że już od dłuższego czasu szukałem szkła do degustacji piw 0.3l i dzielenia butelki 0.5l na pół. Dlaczego na pół? Bo piwo służy do tego, żeby się nim dzielić z innymi!
W swoim vlogu Rafał Kowalczyk z Jabeerwocky wspomina o kontrowersyjnym przekazie marketingowym Freli i poddaje w wątpliwość czyste intencje twórców tego szkła. Sądzę, że jak w przypadku każdego biznesu nie jest to przedsięwzięcie charytatywne i chodzi też o to, żeby produkt się sprzedał. A jedna ze złotych zasad marketingu mówi – nieważne jak o nas mówią – ważne, że mówią! Tak więc można podśmiewywać się z osób kupujących specjalne szkło degustacyjne i zastanawiać, gdzie kończy się geek a zaczyna snob, ale moim zdaniem nie o to tutaj chodzi. Mi osobiście w ładnym i dobrze leżącym w ręku szkle pije mi się przyjemniej, a czy nie o przyjemność z picia piwa tutaj chodzi? Mi osobiście Frela się podoba, inaczej bym jej nie kupił a o ich reklamie dowiedziałem się dopiero z jutubów i niech swój przekaz marketingowy mają taki, jaki chcą, w końcu sami najlepiej wiedzą, komu chcą to szkło sprzedać.
Unboxing
Moja wieś coraz bardziej przypomina miasto i zawitała do nas cywilizacja pod postacią paczkomatu InPost. Zaryzykowałem i zamówiłem. Właściwie to teoretycznie bezpieczniej niż kurier, bo paczka nie obija się cały dzień po samochodzie dostawcy. Mimo wszystko nie byłem pewien, czy nie odbiorę gustownej kupki szkła.
Całość przyszła zapakowana w grube, tekturowe tuby, zatkane po obydwu stronach papierem pakowym. Same Frelki były grubo zapakowane folią bąbelkową. Pancerna konstrukcja, można tym grać w futbol amerykański i nic się nie stanie. Zamawiajcie spokojnie.
Po rozpakowaniu pierwsza rzecz jaka się rzuca w oczy to rozmiar. Duża jest, frela jedna… jak na to te 300ml to wygląda jakby miała się tam zmieścić pełna pinta. Druga rzecz, i to już jest mniej pozytywna cecha, to nadruk. Może nie doczytałem, może nie zauważyłem (trzeba było jednak zwrócić uwagę na przekaz marketingowy ;))… w każdym bądź razie nie spodziewałem się wielkiego, brzydkiego, czarnego loga Frela ziejącego ze szkła. Ani to subtelne, ani eleganckie. Wolałbym mieć możliwość wyboru.
Jak się z Freli pije?
Bardzo sympatycznie. Skoro na #bgm6 Frela była szkłem festiwalowym do testów wybrałem, a jakże, piwo festiwalowe, czyli mojego absolutnego faworyta imprezy w kategorii IPA – Salamander Grapefruit and Mandarin DDH DIPA z wrocławskiego Browaru 100 Mostów.
Może to genialne piwo, a może coś innego – piło się w każdym bądź razie fantastycznie!
Tak więc podsumowując, Frela spełniła moje oczekiwania jako szkło do mniejszych porcji piwa. Jedyna uwaga jaką mam do tej konkretnej wersji to wolałbym, żeby mieściła trochę więcej piwa. Po nalaniu pełnej butelki praktycznie nie zostaje miejsca w ujściu szkła, tak więc trzeba zostawić trochę w butelce i potem dolewać.
A Wam jak się podobała festiwalowa Frela? Z czego najbardziej lubicie pić piwo?
Fot. Ohydne logo schowane z tyłu
Plusy
- Fajnie się trzyma
- Polska myśl wzornicza 🙂
Minusy
- Nadrukowane brzydkie, ogromne logo
- Wersja 300ml mogłaby mieć odrobinę większą pojemność nominalną
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze