Piwo najlepiej smakuje z kranu. Składa się na to wiele różnych czynników, o których opowiem przy innej okazji. Problem w tym, że nie zawsze mamy możliwość napicia się ulubionego napoju w takiej wersji i trzeba posiłkować się różnego rodzaju “pomocami naukowymi”.
Kranu do domu nie zabierzemy. Nawet Ci z nas którzy mają w domu kegeratory mogą serwować co najwyżej kilka piw, przeważnie domowych. Tak więc wybór i rotacja praktycznie żadne. Do pubu/wielokranu jakoś trzeba dojechać, a potem z niego w jednym kawałku powrócić 😉
Wierzę w to, że miłośnicy kraftu to osoby odpowiedzialne, tak więc wymaga to skorzystania z jakiejś formy transportu publicznego. Dla części będzie to autobus lub tramwaj, mieszkający dalej będą poszukiwać taksówek, Ubera bądź nawet pociągu lub PKSu (tak, w moich czasach wszystkie autobusy dalekobieżne wygodnie nazywały się tak samo i nie zamierzam tego przyzwyczajenia zmieniać).
Nie wszyscy mają też multitap odpowiednio blisko. Ba… niektórzy nie mają go w promieniu kilkudziesięciu kilometrów w ogóle. Dodatkowo, na kranach oferta jest ograniczona i nie zawsze wpasowuje się w potrzebę chwili. Na koniec pozostaje aspekt cenowy, ponieważ pub z czegoś musi się utrzymać i piwo z kranu jest średnio dwa razy droższe od wersji butelkowej.
Lifehack: Aktualną listę piw serwowanych z kranu w największych multitapach w Polsce można znaleźć w serwisie OnTap. Podczas podróży nieocenioną pomoc niesie zaś Untappd. Obydwa występują zarówno w wersji www jak i jako aplikacje mobilne.
Z punktu widzenia dostępności i wygody piwo z kranu ma więc same wady 😛 Dyskwalifikuje je praktycznie wszystko 😉 oprócz jednej malutkiej, tyciej cechy…
Jest świeże, a przez to dużo smaczniejsze.
Co prawda powód na to, by udać się do pubu na szklanicę dobrego piwa znajdzie się zawsze, jednak różnego rodzaju przeszkody można mnożyć bez końca… Kultura picia piwa jest w Polsce nadal w powijakach, tak więc dopóki wyjście do wielokranu nie będzie Wyprawą, dopóty ludzie będą tam trafiać rzadko. A napić się chcą tak czy siak 🙂
Z tych powodów większość produkcji piwa jako takiego sprzedawana jest w formie butelek i puszek. Na dzień dzisiejszy kraft głównie butelkuje, jednak mamy już pierwsze jaskółki pod postacią puszek. W tych opakowaniach swoje piwo sprzedaje między innymi Browar na Jurze. Czy jednak jest to jedyna możliwość pakowania piwa?
Otóż nie. Dostępnych opcji jest dużo więcej, jednak nie wszystkie z nich są popularne w naszym kraju. W dzisiejszym tekście przedstawię więc również te mniej znane sposoby na to, by móc piwo wysłać do konsumenta, a żebyśmy my mogli cieszyć się kraftem o najwyższej jakości w każdej chwili, w zaciszu własnego domu.
Butelki
Zacznę od wspomnianej już powyżej butelki. Jest to najbardziej popularna forma sprzedaży piwa, historycznie sięgająca czasów przed naszą erą, jednak w obecnej postaci butelki zostały spopularyzowane do konfekcjonowania piwa pod koniec XIX wieku, kiedy to amerykański inżynier Michael J. Owens wynalazł maszynę do automatycznego formowania opakowań szklanych. Jednocześnie wprowadzone zostały dwa typy zamknięć – krachla (ceramiczny korek z gumową uszczelką, na pałąku) oraz zamknięcie koronowe, czyli królujący nam dzisiaj kapsel.
Butelki występują w bogatej gamie kształtów, kolorów oraz pojemności, jak również materiału, z jakiego są wykonane. W świecie kraftu najbardziej popularne są dwie wersje – 500ml i 330ml, obydwie wykonane z ciemnego, najczęściej brązowego szkła.
Skąd przywiązanie rzemieślników do brązu? Czyżby to dlatego, że kobiety lubią brąz…? 😉 Przecież tyle piw koncernowych jest pakowanych do butelek w zielonym kolorze – nie oszukujmy się, z estetycznego punktu widzenia wygląda to często bardzo dobrze. Poza tym tak właściwie dlaczego nie pakować piwa do bezbarwnych butelek? Przecież wtedy zawartość prezentuje się najlepiej, kolor i przejrzystość piwa mamy widoczny jak na dłoni.
Okazuje się, że w ciemnym szkle piwo można przechowywać dużo dłużej. Nasz ulubiony napój jest produktem bardzo niestabilnym pod względem fizykochemicznym i zaskakująco łatwo ulega różnego rodzaju procesom, które zmieniają jego smak i aromat. Światło jest obok tlenu jednym z dwóch największych wrogów piwa i jeśli dopuścimy do ekspozycji na promienie słoneczne, wspaniały aromat trunku może bardzo szybko zmienić się w coś, co ze względu na charakterystyczny zapach piwowarzy nazywają potocznie skunksem.
Proces zmian zachodzących w piwie pod wpływem światła nazywamy fotolizą. Jeśli ktoś wybiera się do Milionerów lub też innego turnieju wiedzowego uprzejmie informuję, że fotolizie ulegają alfakwasy znajdujące się w chmielu, a produkowany wtedy związek chemiczny to izopentenylomerkaptan (3-metylo-2-butenodiol). Gdy wejdzie się w świat piwa trochę głębiej, tego typu nazwy zaczynają się pojawiać dosyć często.
Chcecie wiedzieć, jak to pachnie? Kupcie typowego Grolscha, Heinekena, Lecha lub Carlsberga (szukajcie w tej kolejności). Otwórzcie i powąchajcie aromat w szyjce butelki. To jest właśnie efekt fotolizy wynikającej z rozpadu związków chmielu pod wpływem światła wpadającego do piwa przez zielone szkło. Niektórzy są prawdziwymi wyznawcami tego zapachu. Dla nich tak właśnie powinno pachnieć piwo i utożsamiają go z aromatem chmielu. Szanując gusta trzeba jednak wiedzieć, że zapach ten wynika z wady.
A dlaczego szkło? Z powodu wymienionego powyżej wroga numer dwa – tlenu. W jego obecności piwo ulega bardzo szybkiej oksydacji, a ta z kolei powoduje efekt tzw. “mokrego kartonu”.
Polecam eksperyment. Szary karton, woda, zostawić na pół godziny, wrócić i powąchać. Zdecydowanie nie jest to zapach, którego szukamy w piwie 🙂
Co jeszcze potrafi zdziałać tlen? Ano niestety, wiele… Oprócz papieru możemy natknąć się na przejrzały ser, nieświeże, przepocone skarpety, farbę emulsyjną czy też koci mocz. Z nut mniej odrzucających wyróżnić można zielone jabłka, sherry czy też aromaty miodowe. Zmienia się również barwa, piwo ciemnieje.
Świetny artykuł na ten temat napisał Bartosz Markowski, serdecznie zachęcam do jego lektury.
Dla browaru butelka ma wiele zalet. Proces technologiczny rozlewu do butelek jest prosty do opanowania i w miarę niskokosztowy. Łatwe jest też znakowanie i pakowanie. Są też proste w dystrybucji oraz stanowią materiał podlegający recyklingowi, a piwo w nich przechowywane ma wystarczająco długi termin przydatności do spożycia (chociaż należy pamiętać, że kapsle nie są w 100% hermetyczne i tlen powoli, ale jednak do piwa się dostaje).
Wady? Znamy je wszyscy. Są ciężkie i łatwo się tłuką.
Obecnie widoczny jest ogólnoświatowy trend odchodzenia od butelek na rzecz puszek. Coraz więcej browarów kraftowych przechodzi na te lekkie i poręczne opakowania, tak więc
Następnym razem opowiem co nieco o puszkach
A jeśli puszki, to będą również fakty i mity z nimi związane – metaliczny smak, wypijanie aluminium oraz słynny bisfenol (BPA). Będą też crowlery, czyli rewolucja opakaniowa w Stanach Zjednoczonych oraz dlaczego puszka jest nową butelką. Tak więc jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zasubskrybujcie mój blog. Dam Wam znać, gdy napiszę coś nowego.
Do następnego razu!
zdj. nagłówkowe: Lauterbachgroup
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze