Nie mam weny pisząc ten post. Zapytacie zapewne, dlaczego? Cóż… piwo powinno inspirować, a niestety moje spotkanie po latach z Browarem w Lwówku Śląskim przywołało głównie przykre wspomnienia z przeszłości.
Browar Lwówek jest częścią imperium Marka Jakubiaka, w skład którego wchodzą między innymi Ciechan czy też Bojan. Do niedawna w skład grupy wchodził również browar w Tenczynku, który ostatnio po zmianie właściciela rozpoczął prawdziwą ofensywę, promując swoje nowo warzone, zbierające świetne recenzje piwa.
Lwówek Śląski ma bardzo długą historię związaną z browarnictwem, albowiem prawo do warzenia piwa otrzymał już w 1209 roku, wraz przywilejami miejskimi. Oczywiście nie jest to data faktycznego powstania pierwszego browaru w tym mieście. Przez długi czas piwo było warzone w folwarkach, a pierwsze miejsce o charakterze browaru powstało dopiero w roku 1580. Co częste w tamtych czasach, jego budowniczymi byli zakonnicy protestanccy.
Pierwszym browarem z prawdziwego zdarzenia był wybudowany w XVIII wieku Browar Miejski. Dokumenty, jakie zachowały się z tamtych czasów wskazują, że był on w tamtym czasie największym zakładem produkcyjnym w mieście. Sto lat później roczna produkcja piwa pozwalało napełnić około tysiąca ćwierćbeczek. Źródła wskazują na roczną produkcję wynoszącą 2715 litrów, jednakże te same źródła informują o sprzedaży 2000 achteli piwa, co połączone z pojemnością ćwierćbeczki (około 70 litrów) wskazuje raczej na produkcję w granicach 7000 litrów rocznie.
Browar Lwówek, rok 1905 (fot. Szymon Wrzesiński) źródło: lwowecki.info
Browar prowadził działalność nieprzerwanie, również w trakcie II wojny światowej. Po jej zakończeniu został znacjonalizowany i kontynuował warzenie, przechodząc wielokrotne modernizacje. Końcówka stulecia to problemy finansowe, prywatyzacja, upadłość i ostatecznie sprzedaż w 1999 roku niemieckiemu przedsiębiorcy, Wolfgangowi Bauerowi.
Obecnie właścicielem browaru jest grupa Browary Regionalne Jakubiak.
Interesującym aspektem produkcji w Lwówku są otwarte kadzie fermentacyjne
Jeden z głównych elementów strategii marketingowej browaru. I coś, co według mnie jest jego przekleństwem. Przedstawiane jako atut, wyróżnik w stosunku do większych browarów. Pamiątka historii. I taką według mnie powinny pozostać, biorąc pod uwagę profil piw warzonych w Lwówku.
Krótki film pokazujący, jak wygląda produkcja piwa w Browarze Lwówek można obejrzeć poniżej.
Z piwem z Lwówka zetknąłem się po raz pierwszy dość dawno. Ponad 20 lat temu nabyłem wraz z grupą studentów kilka kegów piwa do obsłużenia obozów studenckich organizowanych przez nas w zamku Czocha.
Dość powiedzieć, że wspomnienie okoliczności tego zakupu mam dość mgliste, jednak patrząc na to historycznie wszystko wskazuje na produkcję jeszcze sprzed przejęcia zakładów przez Bauera. Vintage, bitch! 😉 Niestety, samo piwo pamiętam bardzo dobrze, ponieważ nawet jak na moją ówczesną raczkującą znajomość tematu byłem w stanie określić bez większych problemów, że było ono wyjątkowo kiepskie. Chcecie dowodu? Proszę bardzo…
Nie wypiliśmy wszystkiego
Dodajcie dwa do dwóch i będziecie mieli w ręku niezbity dowód na to, że pod koniec zeszłego stulecia (mój Boże, jak to dramatycznie brzmi…) w Lwówku działo się naprawdę źle. Obóz studencki, ponad setka młodych ludzi, darmowe piwo. I mimo to, nie udało się rozlać całości. Z trzech 50l kegów jakimi wówczas dysponowaliśmy, pod koniec 4 tygodniowego turnusu zostało nam około 30 litrów piwa. Masakra…
Nie będzie więc chyba dla nikogo zaskoczeniem, że przez kolejne lata podchodziłem do Lwówka jak pies do jeża.
Mam jednak taką cechę, że zawsze daje drugą szansę. A potem trzecią i kolejne. Wychodzę z założenia, że nic nie stoi w miejscu. Wszystko się zmienia, biznes nie cierpi pustki. Dlaczego więc browar, który kiedyś warzył słabe piwo nie mógłby nawiązać do swojej kilkusetletniej tradycji i korzystając z piwnej rewolucji, wypuścić na rynek piwa być może nie fenomenalne, ale przynajmniej poprawne klasyki bez większych wad? W końcu jakoś trzeba płacić rachunki, a skoro przy obecnej konkurencji Browar Lwówek jakoś utrzymuje się na rynku, to przy finansowym wsparciu grupy Jakubiak powinno być w porządku? Prawda?
Guzik prawda…
Piwa dostałem od swojego serdecznego przyjaciela Tomasza (raz jeszcze dzięki! zawsze można na Ciebie liczyć!). Uwierzcie więc, miałem ogromną wewnętrzną motywację na to, by mi one smakowały. Motywację graniczącą wręcz ze stronniczością.
Po raz kolejny okazało się jednak, że z piachu bicza nie ukręcisz… i browar do tradycji nawiązuje, a i owszem, ale niestety tej niechlubnej.
? Książęcy Lager
alkohol 5.5% – ekstrakt 12.1º
Browar o piwie: Jasne piwo dolnej fermentacji, warzone metodą dekokcyjną, fermentujące w rzadko już dziś spotykanych otwartych kadziach. Aromat delikatny i przyjemny, wyczuwalna chmielowa świeżość zachęca do degustacji.
Moje wrażenia: Diacetyl, pół wywrotki czerwonego jabłka i owocowa kwasowość. Pije się jak Apfel Schoerle, czyli gazowany sok jabłkowy z kartonu. Ratuje je wygląd, jest idealnie klarowne i ma ładną pianę.
Ocena: 18/50 — Słabe
? Ratuszowy Lager
alkohol 6.2% – ekstrakt 13.8º
Browar o piwie: Jasne piwo dolnej fermentacji. Piękna złota barwa z delikatnie bursztynowym odcieniem jest adekwatna do zawartości ekstraktu i od razu sygnalizuje, że mamy do czynienia z mocnym lagerem. Zapach wyraźnie słodowy z delikatną nutą chmielu zachęca do degustacji.
Moje wrażenia: Książęcy w wersji strong. Wady również w wersji strong. Dowieziono jabłek, do tego wrzucono paczkę szarego papieru toaletowego, wcześniej oddanego do użytkowania kotom. Poza tymi wadami jest za słodkie, brzeczkowe. Jednym zdaniem, w butelce znajduje się nachmielona brzeczka przykryta bogatym bukietem wielu nakładających się na siebie wad. I tak jak w poprzednim piwie, jedynym ratunkiem dla oceny jest piana.
Ocena: 14/50 — Słabe
? Wrocławskie Pils
alkohol 4.2% – ekstrakt 10º
Browar o piwie: Jasne, lekkie piwo dolnej fermentacji. Lekka piana towarzyszy przez cały czas degustacji. Przyjemnie wyczuwalny aromat słodu z delikatną nutą chmielu w tle, całość bardzo świeża i orzeźwiająca. W smaku dominuje chmiel z nutką słodowości oraz długą, a zarazem delikatną, orzeźwiającą goryczką. Pasteryzowane.
Moje wrażenia: Tańsza wersja dwóch poprzedników (mniej ekstraktu), ale w środku podobny zestaw wad. Są czerwone jabłka, chociaż w mniejszym stężeniu niż u mocniejszych braci. Silniej jednak wyczuć można DMS. Piwo smakuje jak lekkie piwo codzienne, wymieszane ze słodkim jabłkiem. Gdyby nie to jabłko, wpasowałoby się ogólnopolski trend piw warzonych przez największych rynku masowego. Najlepsze z całej trójki.
Ocena: 22/50 — Poprawne
? Belg Pale Ale
alkohol 4.2% – ekstrakt 13º
Browar o piwie: Piwo górnej fermentacji w stylu belgijskiego pale ale. Profil aromatyczny składa się z wyczuwalnych słodkich, suszonych owoców z delikatną nutą chmielu w tle. Piwo jest zbalansowane – wyczuwalne nuty słodów karmelowych ze szlachetną goryczką miło pobudzają kubki smakowe. Pasteryzowany.
Moje wrażenia: O ile poprzednie piwa były po prostu słabe, w przypadku Belga nastąpiła katastrofa totalna. Czerwone jabłka dociskane do kadzi butem. Bardzo chciałbym móc to nagiąć do zgadzającego się ze stylem aromatu gruszek, ale nie da się. Słodko-alkoholowe, kwaskowe, mało szlachetna i nijaka resztka piany, niskie wysycenie. To z – uwaga – pozytywów. Głównym problemem belga było wyraźne zakażenie bakteriami gnilnymi – zarówno w zapachu jak i smaku dominowała kanalizacja, nuty gnilne, bakterie beztlenowe. Na samo wspomnienie przechodzą mnie dreszcze…
Ocena: 9/50 — Bardzo słabe
Niestety, wyszło na moje
Aż szkoda tak trwonić kapitał historyczny jednego z najstarszych browarów w Polsce. Przy obecnej jakości produkowanych piw nie wróżę mu długiej i świetlanej przyszłości. Pozostaje liczyć na to, że tak jak w przypadku Tenczynka i Lwówek zmieni właściciela, a wraz z nim poprawi jakość swojego piwa.
Wtedy bardzo chętnie dam mu kolejną szansę. Dzisiaj – dziękuję, szkoda czasu.
Żródła historyczne:
Tutaj możesz dodać swoje trzy grosze