Pierwszy Festiwal Piwowarów Domowych przeszedł do historii. Jeśli komuś nie chce się czytać, to zapraszam do obejrzenia fotorelacji. Abyście mogli umieścić ją w jakimś kontekście, użyję kilku przymiotników oceniających – wspaniały, epicki, wyjątkowy, profesjonalny. Moi drodzy, to była wielka piguła pozytywnej energii!
Emocje opadły, piwo zostało wypite i głowy przewietrzone, tak więc czas na małą retrospekcję. Będzie krótko i z dużą ilością zdjęć, bo tego po prostu nie da się ująć słowami.
Było super i bomba, a kto nie był, ten trąba!
Po raz pierwszy w Polsce odbyła się impreza łącząca świat piwowarów domowych i fascynatów piwowarstwa rzemieślniczego. Festiwal odbył się 16 czerwca w Warszawie w lokalu Babka do Wynajęcia i trwał 7 godzin, w trakcie których nie sposób było się nudzić.
Zorganizowana ze względów formalno-prawnych jako konferencja impreza zebrała pod jednym dachem najlepszych piwowarów domowych z całej Polski, którzy przywieźli ze sobą ponad 150 autorskich piw uwarzonych w przeróżnych stylach. Można było więc spróbować zarówno wspaniale odświeżających Berlinerów czy też lekkich ejl, jak również sączyć masywne imperialne stouty czy też portery bałtyckie.
Jedna rzecz nie podlega dyskusji. Wszystkie wystawiający się piwowarzy domowi to osoby, przy których mój wewnętrzny piwny świr blednie. Absolutni pasjonaci i mistrzowie swojego hobby. Poziom zaprezentowanych warek był bardzo wysoki, a niektóre piwa wręcz szybowały w stratosferze. Równie kosmiczny (w niektórych przypadkach wręcz dosłownie) poziom reprezentowały stoiska, których nie powstydziłyby się komercyjne browary rzemieślnicze. Nie dziwią więc słowa przedstawiciela Browaru Zamkowego Cieszyn Marka Kamińskiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych – dzięki Mateusz za sprostowanie, czas zacząć zażywać Bilobil 😉 – wygłoszone podczas ceremonii przyznania nagród Grand Champion 2018 – piwowarstwo rzemieślnicze się o Was upomni…!
Wyszedłem z Festiwalu naładowany ogromną ilością pozytywnej energii
Mimo tego, że nie wszystko udało się idealnie, widać było wyraźnie, że wszyscy byli bardzo, ale to bardzo zadowoleni. Z tego powodu proszę nie traktować tego, co zaraz napiszę jako narzekania, a raczej jako reporterską powinność.
Należy pamiętać, że impreza odbyła się po raz pierwszy i przy towarzyszącym jej rozmachu, którego nie powstydziłby się żaden pełnowymiarowy festiwal piwny lista rzeczy, które mogły się nie udać była dużo dłuższa. A udało się, i to wspaniale! Wielkie podziękowania dla PSPD – Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych za organizację oraz dla Grupy Żywiec, Browaru Zamkowego Cieszyn, Viking Malt, Browamatora, Polish Hops, Grainfather, Fermentum Mobile oraz Birofilii za wsparcie! To było prawdziwe święto piwnej rewolucji!
Impreza epicka, lista wniosków do wyciągnięcia na przyszłość jest krótka
Organizatorzy postanowili nie ryzykować i postawili na model imprezy zamkniętej, ze stanowiskami piwowarów rozmieszczonymi w przestrzeni zamkniętej Babki do Wynajęcia. Poniekąd słusznie, nie do końca przejrzyste aspekty prawne wprowadziły pewne ograniczenia, a od samych piwowarów domowych trudno wymagać, aby przywieźli ze sobą namioty. Osoby wystawiające się na piętrze zostały jednak poddane bardzo wymagającej próbie. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że śmietanka polskiego piwowarstwa domowego została tam zwarzona w warunkach właściwych kuchni sous vide…
Nie należy w tym upatrywać winy organizatorów, którzy starali się zrobić co tylko w ich mocy by poprawić panujące na piętrze warunki. Niestety, Babka pokonała wszystkich, tak więc gdziekolwiek odbędzie się kolejna edycja istnieje duże prawdopodobieństwo, że miejscówka ulegnie zmianie. Mam nawet w tym temacie własne zdanie, którym dzielę się pod koniec tekstu 🙂 Tym większy szacunek za wytrwanie na posterunku i tylko szkoda, że ucierpiały na tym piwa, które zostały wręcz ugotowane. W takich warunkach nawet profesjonalne schładzarki nie dawały rady, a wentylatory tylko mieliły gęste jak Esencja Prunum powietrze.
System głosowania również wymaga przemyślenia. W teorii koncepcja była świetna, w praktyce okazało się, że internet mobilny niedomagał, a samo wyszukiwanie piw i głosowanie zajmowało zdecydowanie zbyt dużo czasu. Mimo ogromnego zapału, po jakimś czasie oddawanie głosu przestało być dla mnie przyjemnością. Prosty system analogowy sprawdziłby się chyba lepiej. Plastikowe żetony, waga do chmielu i powinno to zadziałać całkiem dobrze ?
Zabrakło też trochę miejsc do siedzenia, wynikało to jednak z ograniczeń miejscówki. Jest to kolejny aspekt Babki, który nie do końca sprawdził się w praniu. Przy takiej ilości osób przydałoby się jednak trochę więcej wolnej przestrzeni. Szczególnie widoczne było to w strefie food trucków, gdzie jeść trzeba było na stojąco lub siedząc na ziemi, jak również w bezpośrednim sąsiedztwie sceny. Słuchanie ciekawych skądinąd prelekcji (aczkolwiek liczyłem na trochę więcej „show” niż „tell”) na stojąco to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Koniec końców wychodząc z imprezy dużo bardziej niż głowa ? dokuczały mi nogi… Cóż, starość nie radość 😉
Wszystko inne udało się wręcz znakomicie, a kilka elementów zasługuje wręcz na specjalne wyróżnienie
Przede wszystkim zaangażowanie i najwyższy stopień profesjonalizmu piwowarów domowych wystawiających się na imprezie. Pomysłowość w ekspozycji swojego piwa, jak również ilość pracy włożone w przygotowanie i organizację stoisk dobitnie pokazuje, jak silnym bakcylem jest piwowarstwo. Widać było również, jak duże wsparcie piwowarzy otrzymują od swojego najbliższego otoczenia – w serwowaniu piwa pomagali przyjaciele i najbliższa rodzina, a mimo skrajnie trudnych warunków z ich twarzy ani na chwilę nie schodził uśmiech. Obejrzycie zdjęcia i przekonajcie się sami. Totalny odlot!
Alderaan Brewery, laureat nagrody na najlepsze stoisko Festiwalu…
… czyli Janek Gadomski, znany również jako siła napędowa Browaru Monsters
Równie wspaniałe stoisko z rewelacyjnymi piwami Browaru No Name, czyli Jarosław Reczek i jego warki
Jego trzy piwa nadają się teraz zaraz do przeniesienia na duże gary, ze szczególnym wyróżnieniem numeru 53 czyli wspaniałego, złożonego Smoked FES with Coffee
Zawsze uśmiechnięci Robert Kaczmarczyk wraz z żoną. Piwa trafione w punkt. Lekkie, odświeżające, warzone na własnych słodach. Zupełnie, jakby Dom Pachnący Żywicą doskonale wiedział, w jakich warunkach przyjdzie mu prezentować swoje piwa. No i to stoisko… bomba!
Piwne Smaki Stela Sebastiana Cholewy, jedno z najbardziej spójnych wizualnie stanowisk na festiwalu. A na drugim planie …
… uśmiechnięty Grzegorz Adamczyk i Browar Nuta. Idealne etykiety jak z linii produkcyjnej i nawiązujące do nich płyty winylowe z własnymi, dedykowanymi każdemu z piw etykietami. Sztos!
Raz jeszcze Piwne Smaki Stela
Bit Brew oraz wiele innych piwowarów uzupełniało swoją ofertę ciekawymi dodatkami. Domowej roboty przekąski były bardzo miłym uzupełnieniem piwnej ekstazy.
Duże zainteresowanie budziło też piwne… akwarium 🙂
Browar Garaż i Janusz Švach, tegoroczny Mistrz Polski w kategorii Lekkie Ale. Piękne, monochromatyczne stoisko.
Pełen Alternatywnych pomysłów Mody Home Brewery Daniela Lempke. Sądzicie, że polskie chmiele są passé? Polskie Ale spod jego łygi wyprowadzi Was z błędu!
Mikołaj Pieczyński zgarnął pierwsze miejsce ex-aequo za najlepsze stanowisko Jeżyckiego Browaru Piwnicznego “Pener”. Zainteresowanie spore, ale czy można było się dziwić, skoro festiwal zbiegł się w czasie z premierą uwarzonego komercyjnie w ramach Kuźni Piwowarów świetnego Session Pineapple Ale jego autorstwa?
Beats and Hops by Cez14 zafundował odwiedzającym kręcenie deckami
Coś dla umysłu, czyli gra planszowa Mój Pierwszy Milion Hektolitrów Piwa. Poważny błąd marketingowy, bo nie dało się w grę swobodnie zagrać – producent powinien odżałować te kilka egzemplarzy i puścić je w obrót podczas festiwalu.
Jarecki nie tylko Gotuje… 🙂
Stanowisko „Zaszczep w sobie bakcyla”, gdzie każdy mógł spróbować swoich sił w stworzeniu własnej kolonii drożdży piwowarskich to był pomysł trafiony w dziesiątkę oraz zasługujący na rozwinięcie i bardziej eksponowaną miejscówkę przy okazji kolejnej edycji festiwalu. Spotykane co rusz osoby z zawieszonymi na szyi drożdżowymi fiolkami wprowadzały dodatkowo klimat eventu RPG, co mi osobiście bardzo się podobało.
Jedzenie. Może i foodtrucków było mało, ale za to trzymały bardzo wysoki poziom i pracujący w nich kulinarni rzemieślnicy – w końcu dobra kuchnia to też rzemiosło – stawali wręcz na rzęsach, by zrealizować zamówienia jak najszybciej, co przy ilości chętnych nie było wcale łatwym zadaniem. Dzięki!
Szkło festiwalowe, czyli mój ulubiony snifter z Krosna. Pierwsza rzecz, którą pakuję na każde piwne wydarzenie, na które się wybieram. Idealny wybór, fajna minimalistyczna grafika, w punkt.
Termin. Niektórzy powiedzą, że niedobry, bo przecież Hevelka. Nie samym mainstreamem człowiek żyje, a ilość osób, które wybrały w tym Warszawę zdaje się potwierdzać tę tezę. Już po Warszawie, Krakowie i Wrocławiu, jak dla mnie zdecydowanie na plus
Jednym zdaniem?
Jeśli ktoś wyobrażał sobie piwowarstwo domowe jako odbywający się w piwnicy zlot dziwnie wyglądających i jeszcze dziwniej zachowujących się geeków, niech szybko zrewiduje swoje poglądy. Czapki z głów dla wszystkich wystawiających się piwowarów za zaangażowanie i stuprocentowy profesjonalizm! Wielkie dzięki dla odwiedzających, którzy tłumnie przybyli z wszystkich stron Polski do warszawskiej Babki do Wynajęcia. Ogromne chapeau bax dla PSPD, jak również współorganizatorów, osób i instytucji wspierających to wydarzenie.
Mistrzostwa Polski Piwowarów Domowych / Grand Champion 2018
Mistrzem Polski Piwowarów Domowych 2018 został Adam Necel za piwo Wheatwine! Gratulacje! Jego piwo zostanie uwarzone w Browarze Zamkowym Cieszyn i pojawi się na rynku… kiedy będzie gotowe. Świetna decyzja.
Nagrody rozdano również w wielu podkategoriach, szczegółowa lista laureatów jest dostępna na fanpage PSPD.
Już teraz czekam na kolejną edycję i rzucam niezobowiązująco pomysł
Może kolejnym razem spotkajmy się w innym mieście? Koncepcja Festiwalu jako imprezy lotnej, odbywającej się za każdym razem w innym rejonie Polski, bardzo do mnie przemawia. Trudno mi na to spojrzeć pod kątem potencjalnych komplikacji organizacyjnych, wydaje mi się jednak, że ma to pod wieloma względami sens. Odrobinę egoistycznie, ale nie bez twardych argumentów, proponuję zorganizować 2. edycję festiwalu we Wrocławiu ?
Gdziekolwiek jednak by się #2fpd nie odbył, widzimy się już za rok!
Było epicko. Gorąco jak cholera, ale mega pozytywna energia rekompensuje niedogodności. Serwowałem piwo z butelek i lodówki dały radę mimo tropikalnych warunków, przynajmniej nasza lodówka dawała radę. 🙂